Ks. Dominik Ostrowski
Prace nad nowym Mszałem (II)
(2020)

  • Kategoria tekstu: Oremus
  • Źródło przedstawianego tekstu: Oremus Nr 8 (287) 2020
  • Dokument sprawdzony
  • Tekst opublikowany w "Oremus" 287. Tytuł tekstu dostosowany do potrzeb strony. Dodano tytuły redakcyjne.

Autor

Index:
Prefiks:
Nazwisko:
Imię:
Sufiks:
Autor red.:
Autor pomocn.:

Tytuł

Tytuł:
Podtytuł:

Tagi

Inne

Kategoria: (A/B/C/D..)
Dostęp: (open/limited/closed)
Status:
Źródło:
Uwagi:

[Pytanie – tyt. red.]

Dlaczego tak bardzo przedłużają się prace nad nowym Mszałem? (2)

[Odpowiedź – tyt. red.]

Byłoby wspaniale mieć już zakończone prace nad tłumaczeniem tej księgi, bo wszyscy za nią tęsknimy, a jej brak jest odczuwalny. Jeśli jednak spojrzeć bliżej na przyczyny powolnego tempa prac, to okazuje się, że nie jest tak źle, jak myślimy. Tylko Mszał angielski przygotowano relatywnie szybko (2010 r.); niedawno ukazał się hiszpański (okazuje się, że chociaż zewnętrznie bardzo piękny, to często tłumaczenia są bardzo pobieżne i zubożone teologicznie), a przekłady na pozostałe języki wciąż są w trakcie prac. Warto też przypomnieć, że obecnie używany Mszał (wg II wydania łacińskiego) też nie powstawał błyskawicznie: od wydania w 1970 roku tekstu łacińskiego do polskiego wydania z 1986 roku upłynęło sporo czasu.

Szczególną uwagę muszą zwracać teksty euchologijne, a więc teksty oracji, ponieważ one w wersji łacińskiej są nośnikiem lex orandi, czyli zawierają poprawną teologię Kościoła; dlatego przekład tych modlitw musi być jak najbliższy tekstowi oryginalnemu, a zatem należy zawsze dołożyć starań, aby nie odbiec od treści oryginału. Jednocześnie tekst liturgiczny jest w dużym stopniu poetycki, zawiera metafory, epitety i inne formuły literackie, które tłumaczenie powinno w miarę możliwości zachować w języku narodowym. To sprawia, że tłumaczenie Mszału jest bardziej skomplikowane niż tłumaczenie książki. Oczywiście, Komisja przez cały czas ma przed oczami aktualny Mszał w wersji polskiej, który służy jako przykład zazwyczaj solidnego tłumaczenia, niemniej często trzeba poświęcić wiele czasu na jego poprawę. Przykładem niech będzie prefacja na pierwszą niedzielę Wielkiego Postu. W dotychczasowym tekście mamy: "On zniweczył wszystkie podstępy szatana i nauczył nas zwyciężać pokusy do grzechu", podczas gdy łaciński oryginał powinno się raczej przetłumaczyć: "On, odpierając wszystkie podstępy starodawnego węża, nauczył nas przezwyciężać zaczyn nieprawości". Poprzednie tłumaczenie jest niezłe i w prosty sposób ukazuje właściwą prawdę, ale traci wiele ciekawych wątków i zubaża tekst oryginalny; czasem nawet jest niedokładne. Chrystus bowiem w tej prefacji nie "niweczy podstępów szatana" (które wciąż trwają), ale je "odpiera". Wątek "starodawnego węża" jest biblijny, nawiązuje zarazem do Księgi Rodzaju i do Apokalipsy, dostarcza innego światła niż proste tłumaczenie "szatan". Oczywiście, chodzi o jedno i to samo, ale liturgia ma upodobanie w posługiwaniu się kunsztownymi obrazami, pełnymi wielowątkowych znaczeń. Podobnie jest w przypadku zwrotu "przezwyciężać zaczyn nieprawości" (łac. fermentum malitiae), co w pewnym sensie jest równoznaczne z dotychczasowym "zwyciężać pokusy do grzechu", ale o ileż bogatsze słownie. Komisja dokonuje rozeznania, na ile nowszy bogatszy język jest właściwy dla danej modlitwy i pożyteczny dla wiernych, dlatego nie zawsze najodważniejsze próby tłumaczenia biorą górę. W przypadku omawianej prefacji zwyciężyła opcja umiarkowana: zaakceptowano zwrot "starodawny wąż" jako aluzję biblijną, ale wyrażenie "zaczyn nieprawości", kolokwialnie mówiąc, nie przeszedł, ponieważ dotychczasowy zwrot "pokusa do grzechu" jest równoważny i prostszy w odbiorze; poza tym uwzględnia się też przyzwyczajenie do osłuchanych form. Jest to rozsądna taktyka, gdyż zbyt gęste nagromadzenie nowości także może utrudniać modlitwę.